Czy to na pewno dysortografia?
warto przeczytac - warto przeczytac
środa, 30 stycznia 2013 16:33

Czy to na pewno dysortografia? - dr Olga Pelc-Pękala.

Dysleksja rozwojowa to specyficzne trudności w nauce czytania i pisania. Specyficzne, bo nieadekwatne do możliwości intelektualnych. Specyficzne też, dlatego, że nie wynikają z zaniedbań dydaktycznych, czy jak kto woli – pedagogicznych. Inaczej mówiąc – o trudnościach w czytaniu i pisaniu, które nazywamy dysleksją (trudności w czytaniu, którym mogą, choć nie muszą, towarzyszyć trudności w pisaniu), dysortografią (trudność w pisaniu poprawnym pod względem ortograficznym o charakterze izolowanym) czy dysgrafią (trudność w pisaniu poprawnym pod względem kaligraficznym), mówimy także wtedy i tylko wtedy, gdy u badanego wykluczymy niewłaściwie przeprowadzony proces nauczania.

 

 

Dysleksja rozwojowa jest brakiem automatyzmów wykonywanych czynności  tj. czynności czytania i pisania. Osoba z dysleksją czy dysortografią nie jest w stanie czytać czy pisać automatycznie, mimowolnie. Osoby nie mające trudności,  to potrafią. Pisząc nie zastanawiają się nad tym, jak dane słowo zapisać, lecz czynią to w sposób całkowicie automatyczny. Zastanawianie się wręcz może wzbudzi wątpliwość, co do poprawności zapisu. Podobnie z czytaniem. Czytając nie składają litera po literze, lecz „obrazowi” słowa automatycznie przyporządkowują jego znaczenie.

Jak zawsze, żeby jakaś czynność stała się automatyzmem – nawykiem, musi być przetrenowana, a mówiąc prościej wielokrotnie powtórzona. Mózg musi wiele razy odebrać  impuls, aby  go zapamiętać. Uczeń musi wiele razy usłyszeć i wiele razy zobaczyć słowo, musi zapamiętać jego wygląd, utrwalić obraz - by móc potem je odczytać i poprawnie zapisać, by czynić to bez udziału świadomości, automatycznie.

Myśląc o dysortografii czyli - trudnościach w pisaniu poprawnym pod względem ortograficznym, trudno mi się oprzeć wrażeniu, że spory udział w ich kształtowaniu ma dzisiejsza szkoła, a konkretnie prawdopodobnie metodyka nauczania. Albo inaczej – mam wrażenie, że jakby nie za wiele się dziś w szkole robi, aby tym trudnościom przeciwdziałać; że nauczanie zapomniało o kształtowaniu prawidłowych nawyków w pisaniu.

Nauka pisania składa się z dwóch faz: ikonograficznej i ortograficznej. Faza pierwsza to etap zerówki i pierwszej klasy. Dzieci uczą się rozpoznawać i różnicować litery. Uczą się, że w zapisywanym słowie głoska – którą  mówimy i słyszymy, odpowiada literze – którą widzimy i zapisujemy. W fazie drugiej, zaawansowanej – już od drugiej klasy uczą się, że nie zawsze tak jest. Bywają takie sytuacje, że co innego słyszymy, a co innego piszemy. W dodatku często  jedną głoskę możemy zapisać za pomocą dwóch różnych liter.

Słowo napisane to obraz wzrokowy, usłyszane - słuchowy. Sztuka pisania poprawnego to umiejętność przetworzenia obrazu słuchowego słowa na obraz wzrokowy. To także jego zapamiętanie na tyle trwałe, aby obraz stał się automatyzmem, co – jak wiadomo - wymaga wielokrotnych powtórzeń. Zanim dziecko zapisze, musi słowo zobaczyć. Aby je zapamiętać „automatycznie” musi je zobaczyć wiele razy. Tym bardziej, że w większości używanych przez nas słów nie ma prostego przełożenia głoska – litera. A zatem w jaki sposób ma prawidłowo zapisywać słowa, których nigdy wcześniej nie widziało? Na przykład, jak ma zapisać nazwisko „Velazquez”? Dziecko zapisało zgodnie z wymówieniem - „Welaskłes” w poczuciu, że napisało prawidłowo (przykład autentyczny z zeszytu do historii piątoklasisty). Gdyby przed zapisaniem słowo zobaczyło – zapewne zapisałoby poprawnie.

W szkole podstawowej powszechną praktyką jest, że nauczyciel nie zapisuje   notatek z lekcji na tablicy. Zakłada,  że uczniowie biegle piszą ze słuchu (bo przecież nauka pisania zakończyła się wraz z ukończeniem trzeciej klasy), dlatego wyłącznie dyktuje. Uczeń spotyka się zatem  wyłącznie z obrazem słuchowym słowa i wyłącznie ten „automatyzuje”. Brakuje mu drugiego elementu – równie  niezbędnego dla prawidłowego przetworzenia – obrazu wzrokowego słowa. Kiedy słyszy jakieś słowo, „w głowie” wcale nie pojawia się jego wygląd (obraz wzrokowy), a przecież powinien.

Być może dlatego lawinowo rośnie liczba dzieci kierowanych do Poradni w związku z trudnościami w pisaniu poprawnym pod względem ortograficznym?. Moi nauczyciele w szkole podstawowej mieli „po łokcie” ręce brudne od kredy i w klasie były chyba tylko dwie osoby nie radzące sobie z pisaniem.  Zatem może warto wrócić do tego, co kiedyś było dobre?

 
Projekt i wykonanie afresh media

Wszelkie prawa zastrzeżone przez PTD